polski
związek
sportu
niesłyszących
zapraszamy do kontaktu oraz odwiedzenia naszego profilu nafacebooku

ZIG: Narciarstwo alpejskie

ZIG: Narciarstwo alpejskie
Podsumowanie – Narciarstwo alpejskiePOWRÓT DO Aktualności

Podsumowanie – Narciarstwo alpejskie

Dzień pierwszy - 7 grudnia
Przyjazd do Warszawy, ślubowanie, odbiór odzieży reprezentacyjnej. Zapoznanie się wszystkich uczestników, zawodników olimpijczyków. Niedziela w Warszawie, zawodnicy uczestniczyli w mszy świętej w intencji za pomyślność i zdrowie podczas Zimowych Igrzysk Głuchych. Jutro o 5 rano wyjazd na lotnisko i podróż do Italii. Powodzenia i do jutra.

Dzień drugi - 8 grudnia
Pobudka 4 rano. Wszystkie klucze do pokoi u mnie na stoliku. Budzik dzwoni, idę budzić swoje "dzieci". Zbieramy się według planu i autobusem miejskim na lotnisko. Nadanie bagażu (curling wymagał pomocy Pan Gumiński jest mistrzem zamieszania). Lot troszkę opóźniony, przechodzimy  do strefy bezpieczeństwa, przejście do bramki końcowej, super zgrana ekipa, wszyscy trafili, Brawo !! Nie jeden z zawodników był podekscytowany lotem i wszystkim co się  działo dookoła, bo była to ich pierwsza podniebne podróż. Widać po twarzach zadowolenie i radość. To lubię i niech tak trwa przez cały czas. Tak zaczyna się piękna przygoda sportowca. Spełnia się marzenie, być olimpijczykiem to kwintesencja sportu. Największe marzenie sportowca.

Dzień trzeci - 9 grudnia
Lot, przelot ok. Droga do Valcheliny dobra. Na miejscu gdzie wydawali akredytacje było totalne zamieszanie, brak organizacji bezsens wszystkiego. Austria, Szwajcaria , Niemcy, wszyscy załatwieni odprawieni przed nami, nam kazano czekać. Przyjechaliśmy o godz. 12-tej, a o godzinie 20-tej, dalej nic nie wiadomo i czekamy, w autobusie !!  Na liście brakuje ludzi z naszej ekipy.  Brak zdjęć, dodatkowe badania, bez potrzeby. Znikąd pomocy.  Damy radę bo my ludzie z gór! Ale po co !!, szkoda zawodników, jutro obowiązkowy trening i to szybkościowy,  jak wystartować kiedy  jesteś zmęczony ?, to nie bezpieczne!. Brak motywacji do dobrej pracy, przez takie incydenty, to nie  jest motywacja i miłe przywitanie!!  Dojazd do hotelu na 23.... tragedia dzień zmarnowany.

Dzień czwarty - 10 grudnia
Rozpoczął się "cyrk" Zimowe Igrzyska Głuchych. Tak pierwsza inspekcja trasy DH. Stok super, stół i twardo, dzisiaj zakończył się puchar Europy i my na tej samej trasie, pełna profeska. Moje dzieci, czyli Bruno, Dawid, Mirek, Marek, coś się stało, padła, załamała się "psycha". Widok, załamujący, co robić. Tylko spokój nas  może uratować. Jeszcze mamy dwa dni treningu, mam nadzieję, że się samo naprawi i odpali moc wewnętrzna. Byłem na odprawie, tylko po włosku i migali też po italiancku, koszmar, ale dałem radę i do jutra.

Dzień piąty - 11 grudnia
Pogoda super, stok puchar świata, pogoda extra. Startujemy z numerami i bez pomiaru czasu. Pokonujemy lęki i uczymy się trasy. Na tle innych całkiem nie źle. Bruno najlepiej, potem Dawid i Mirek- Marek duży strach i brak zaufania do trasy i nart, brak obycia z prędkością. Blokada psychiczna i nie da się przekonać aby zaryzykować i ..... nic do niego nie trafia. Podczas jazdy (zadaniowej) treningowej - Dawid nie zapamiętał trasy i wypadł w puch. Nic się nie stało, poza strachem i doświadczeniem na przyszłość. Może nauczy się na przyszłość, że trzeba myśleć na nartach, a nie być dzieckiem, bo jest zawodnikiem, potem w hotelu może być dzidziusiem.

Refleksja dnia:
Nie u wszystkich zawodników jest duch olimpijczyka, traktują to tylko jako przygodę i nie wiążą z tym żadnych ambicji, to przykro, ale ich wola, trzeba to uszanować i wyciągnąć wnioski. Taki żywot trenera, talenty rodzą się rzadko, a do ciężkiej pracy coraz trudniej namówić młodzież.  Szkoda, nie lubię tego, ale powiem " dawniej było inaczej ".

Dzień szósty - 12 grudnia
Poranek jak zwykle. Wszystko dobrze. Spotykamy się na starcie i śniegu napadło bardzo dużo i odwołali trening. Równaliśmy trasę parę razy, ale nic to nie dało. Do domu i potem, szybko na otwarcie jazda autobusem, 2,5 godz. Tam na miejscu , wszyscy byli i spotkanie zawodników z całego świata. Dla moich chłopaków to było super przeżycie. Troszkę się rozluźnili i to dobrze, zobaczymy co jutro pokażą. Jakie będą ich nastroje i pogoda.

Dzień siódmy - 13 grudnia
Wyruszamy na zawody DH. Już widzę, że są troszkę zmiękczeni - wystraszeni, ale to normalne. Dodatkowo nigdy nie jechali zjazdu, a tu od razu zjazd i to na Olimpiadzie. Bruno dostał migreny, Dawid się zamkną w sobie, Marek zagubił si e całkowicie i jest zablokowany, Mirek po swojemu mówi że da radę. Trening i , wygląda całkiem nie źle, dali radę, trzymam kciuki. Wyjazd na górę i start, pierwszy na igrzyskach. Śnieg tak mocno pada, że nic prawie nie widać, Max 2-3 bramki, nie przerywają, jedziemy. I tak: Marek, zgotował i ledwo dojechał. Dawid, miną bramkę, Bruno się nie zmieścił w trasie, Mirek złapał wewnętrzną krawędź i nie dojechał. Tak zakończył się DH. Smutno, ale to sport i tak bywa. Zostało jeszcze kilka dni.

Dzień ósmy - 14 grudnia
Dzień startu w Alpejskiej  Kombinacji (zjazd + slalom) 14.12.2019 Sobota, Poranek jak co dzień, i spotykamy się na stoku. Wszystko według planu, bez zmian. Oglądamy DH i startujemy. Wszystko sprzyja dzisiejszemu narciarstwu, pogoda, stok, sprzęt sportowy, jak w najlepszym śnie. Wszyscy dojechali zjazd. Bruno najszybciej, potem Marek, Dawid i Mirek. Zmieniamy narty, kije, gogle, zakładamy ochraniacze i na slalom. Ustawiliśmy  slalom treningowy. Dwa razy zaliczony, i szybko na oglądanie trasy SL, ja poskładałem trening i dojechałem do ekipy. Ustawienie łatwe, czytelne, ale nie brakuje pułapek, jak to na slalomie. Stok beton i w cieniu, więc jechało dobrze. Znów spinka, a myślałem że już ich odpuściła trema, ale nie. Bruno dojechał na 7 plac Brawo, ale mógł lepiej. Marek przejazd całkiem niezły, ale w ostatnią bramkę nie trafił. Dawid nie dojechał, przed wertykałem wypadł, złapał tyczkę. Mireczek dojechał po swojemu, nawet nie najgorzej , ale przed metą błąd,  miną ostatnią bramkę. Przykro, strata, ale żyję nadzieją, że kiedyś się uda. Jutro SG.

Refleksja dnia:  Igrzyska Głuchych to jest wielkie wydarzenie i wyróżnienie dla sportowca, do tego trzeba dorosnąć. To nie kolejne zawody tylko Igrzyska sportowe na arenie całego świata.

Dzień dziewiąty - 15 grudnia
Niedziela 15.12.2019. Dzień Super-G. Kolejna szybkościowa konkurencja, nie nasza specjalność, bo nie ma gdzie trenować. Lecz próba, szczęście i czekamy na wyniki. Wszystko zrobione poprawnie, narty na wysoki standard, rozgrzewka, oglądanie na wszystko był czas i teraz, Start !!.  Ferdek jeszcze głaszczę narty, chłopaki się rozbierają, Kaja ich rozgrzewa i masuje. Lecz co ja widzę ,znów maślane oczy, spina i w mojej głowie Krzyk! i nie moc ogarnia mnie. Ruszyli i już nie ma odwrotu. Wszyscy dojechali do mety. Trener zawsze będzie mówił, że dobrze i się cieszy że bez kontuzji itd. lecz w duszy załamka.  Reszta moich dzieci też nie jest zadowolona, i doszli do tego że to stres wszystko psuje. Brawo, za naukę i może się nauczą na przyszłość, droga nauka ale jaka cenna i ważna. Bruno-12, Marek-18, Dawid-22, Jurek-28. Przepaść na tle innych, ale nie jest najgorzej sportowo. Władze  i tak będą nie zadowolone, bo medalu nie ma, a szachy już mają i warcaby, kręgle, i lekko atletyka wyniki robi, a narty nic, wyniku brak !!!!!. Ja się tłumaczę za całokształt a reszta nie zadowolona i jeszcze pretensje do mnie. Masakra, pretensjonalność, 90%. To jest motto dzisiejszego dnia: " Każde niepowodzenie jest nawozem na przyszły sukces".

Dzień dziesiąty - 16 grudnia
Pobudka 7.30 śniadanie o 8.00. Dzisiaj 16.12.2019r Poniedziałek. Brak startu, dzień wolny. Robimy trening SL, GS. Slalom ustawiamy sami, Fredek ustawia tak jak lubi.  Na zawodach ustawiają ciasno i bardzo technicznie.  Zaczęli się wjeżdżać, widać że lepiej, kończymy, i zmian narty na GS. Dołączamy się do CH i kilka przejazdów razem.  Znów trzeba się wjechać i zmienić styl, technikę i promień. Dają radę i robią to płynnie, jedziemy na trasę startu GS, próbny start z budy i wirtualny gigant do połowy trasy. Wrażenia pozytywne, wymiana poglądów i ciśniemy dalej do mety. Chwila na wewnętrzne refleksje i wyjeżdżamy na szczyt. Kawka relaks, ogarniemy snowboard cross , miła chwila i opowieści rozluźniające.

Dzień jedenasty - 17 grudnia
Dzień dobry. 17.12.2019r Wtorek, dzień startu GS , to co lubimy i trenujemy. Dzień zapowiada się całkiem całkiem. Przyszło ocieplenie zrobiło  się miękko, ale stok nie puścił. Oglądanie jak zwykle przed startem, koncentracja ogromna i do startu. Kaja robi swoje, czyli=(przygotowanie psycho-fizyczne zawodników), Ferdek pieści narty a chłopaki indywidualnie robią  przygotowanie. Cisza, wyciszenie, samozapłon czeka na komendę "Goo". Brunowi się udało, pokonać własny strach. Marek nabiera doświadczenie, ale na starość. Mireczek bez emocji jak prawdziwy Deaf, a Dawida mi szkoda, wypalił się. I co najgorsze Naj Gorsze, przyjechali rodzice i cały system rozwalili. NIGDY WIĘCEJ TAK NIE BĘDZIE Z BABIARZAMI, ZAKAZ ODWIEDZANIA. Na obiedzie poważna rozmowa z całym składem, wniosek  i i refleksje, a nawet plany i postanowienia na przyszłość. Team nam się rodzi stwierdziłem, jeżeli nikt tego  nie popsuje. To jest przyszłość przed nami, mamy potencjał i co najważniejsze, chęci są. Po gigancie= Bruno 6 plac, Marek 17 plac, Dawid 21, Jurek 28, a było 33 zawodników. Całkiem nie źle jak na kraj co nie ma gór do trenowania. Bardzo bym chciał aby prezes był zadowolony tym wynikiem. To duży sukces dla Polski.

Dzień dwunasty - 18 grudnia
Dzień jak co dzień, a jednak wyjątkowy.  Ostatni start na tych Igrzyskach. Mam duże nadzieje na coś dobrego. Pobudka wyjazd na zawody, trening poranny przed startem, wszystko gra.  Start do pierwszego przejazdu. Zaczęło się i jadą. Coś o czym nie marzyłem, BRUNO na pierwszej pozycji, wszystkich przejechał. Wzruszam się, emocje i strach mnie przenikają.  Drugi przejazd, wszystko staje mi przed oczami, emocje ogromne, rozwala mnie. Start poszedł, kamera działa i jest na trasie jadę razem z nim. Prędkość dobra tor super i jedzie po medal. Serce mi stanęło, błąd, błąd....!!! jeden błąd. I nie wiem co powiedzieć, napisać, tego się już nie odmieni. Wiele pytań, wątpliwości bez odpowiedzi, nie dowierzam sam, sobie..... Straciliśmy coś najważniejszego w naszym sportowym życiu. Złoto było w zasięgu, było! Bruno-4,  Marek- 13, Dawid-17, Mirek-25. Tak zakończyły się Zimowe Igrzyska Głuchych. Nie na tarczy. Żadne słowa, na usprawiedliwienie. Człowiek sportu mnie zrozumie, to jest sport, jak gra: jednemu weźmie, drugiemu da, taka gra.

Dzień trzynasty - 19 grudnia
Dzień wolny. Po zawodach, koniec. Po nocy kac moralny zmalał, ale nie wiem jak długo będzie trzymać. Ocena całej imprezy sportowej. Organizacja ze strony Włoch bardzo dobra: zaplecze socjalne na b. dobrym poziomie. Obiekty sportowe te same co na pucharze Europy dla osób słyszących, więc poziom trudności odpowiednio dobrany do rangi imprezy. Hotel, wyżywienie i sprawy kulturalno-oświatowe na bardzo dobrym poziomie. Miting dla trenerów były lekkim utrudnieniem, ponieważ był prowadzony tylko w języku włoskim i miganie, też było po włosku i angielsku. Pomoc Leszka Jusia okazała się niezbędną. Ja sam po kilku mitingach już potrafiłem zrozumieć przekazywane informację w języku migowym, nauka Leszka nie poszła na marne. Na Igrzyska zjechała się cala śmietanka narciarstwa Deaf. Konkurencja na wysokim poziomie. Pamiętajmy zawsze, że to są Igrzyska Deaf, czyli nie wszystko jest tak samo, lub jest prawie tak samo, jak na innych Igrzyskach,  A prawie robi wielką różnicę.  Usposobienie, wrażliwość i inne spostrzeganie rzeczywistości sportowców głuchych, przeplata się ze sportem wysiłkiem i światem jaki ich otacza.  Tak wielkie wydarzenie sportowe, to naprawdę wielki stres. Patrząc okiem doświadczonego zawodnika, a zarazem trenera, podziwiam co osiągnęli na tych Igrzyskach. Pełny szacunek i gratulacje. Życzę im i sobie aby wytrwali do kolejnych Igrzysk Olimpijskich i aby spełnienie marzeń było w ich zasięgu.

Dzień czternasty - 20 grudnia
Przenoszą nas autobusami z Santa Catarina do Colico nad jezioro "Como" do hotelu "Seven Park Hotel".  Piękny ośrodek nad samym jeziorem obok portu jachtowego.  Tu spędzamy jedną noc i dalej do Chiavenny.  Ta przeprowadzka jest nie potrzebna, chyba, że jako atrakcja turystyczna. W sobotę 21.12.2019 po obiedzie mamy autobus do Chiaveny.  Uciekł nam autobus , nie poczekał na nas, pilotka autokaru nie sprawdziła listy obecności na pokładzie i odjechała. Na własną rękę jedziemy pociągiem na zakończenie igrzysk, gdzie mamy się spotkać z całą resztą Polskiej ekipy. Wsiedliśmy do pociągu, ale pomyliliśmy się i trzeba wrócić z powrotem do Colico i jeszcze raz znaleźć dobry pociąg i w końcu dotrzeć do tej Chiavenny. Udało się, dojechaliśmy na zakończenie.

Dzień piętnasty - 21 grudnia
21.12.2019. Zakończenie na lodowisku, bankiet w hotelu Aurora, i wegetacja na korytarzu w hotelu, wyjazd autobusem do Mediolanu - 1sza w nocy (22.12.19. niedziela) wylot 7.20  i przylot do Polski 9.45. Dzięki Bogu szczęśliwie i w zdrowiu. Teraz autkiem do Sącza , wyjeżdżamy dopiero o 12.00, bo na lotnisku z bagażami bardzo nam zeszło. Myślę i mażę, rodzinka, święta i odpoczynek po codziennym stresie i ciężkiej pracy na stoku.

Podsumowanie osobiste: wiele nowych i bardzo ciężkich oraz cennych doświadczeń doznałem podczas tego wyjazdu. Pasja, misja osobista, wyższe cele i wiara w ludzi, to podstawowe argumenty które pomagają mi wytrwać w dalszej pracy w PZSN.

Ocena startu
Start na zimowych igrzyskach głuchych jest wielkim wyróżnieniem dla sportowców. Pobyt i star w tak wielkim wydarzeniu sportowym przynosi wiele korzyści i nie ocenioną naukę na przyszłość. Każdy zawodnik wynosi wielki bagaż doświadczenia i z wielkim zaangażowaniem planuję swoją dalszą przyszłość sportową. Podczas rywalizacji z całej światem możemy nauczyć się wiele nowych i ciekawych sposobów do osiągnięcia sukcesu. Polska jako kraj który jest pokrzywdzony topograficzne , czyli posiada bardzo mało ośrodków narciarskich które umożliwiają trening sportowy, musi jeszcze wiele starań dołożyć aby dorównać krajom alpejskim w poziomie wyszkolenia przyszłych polskich alpejczyków.  Nasz związek PZSN bardzo dużo robi w kierunku wspierania naszych narciarzy, co było widać po wynikach na Zimowe Igrzyska Głuchych na tle innych krajów, które startowały w Italii. Nasz sztab szkoleniowy działa na wysokim poziomie i z wielkim poświęceniem , w szkoleniu naszej kadry. Dowodem tego jest nasz zawodnik Łukaszyk Bruno, który (zajął pierwsza lokatę w pierwszym przejeździe) na tle całego świata, był najlepszy w slalomie. Niestety zawiódł czynnik ludzki, czyli stres, który był związany z powagą zawodów sportowych. Bruno był pierwszy raz na tak wielkiej imprezie sportowej i nie nauczył się jeszcze opanowania emocji w tak wielkim stresie startowym. Tylko dalszy trening i udziały w zawodach, są jedynym sposobem dla przełamania barier wewnętrznych u zawodników. Mamy nadzieję, że zdrowie i szczęście przyniesie nam w kolejnych startach więcej radości i spełnienia marzeń sportowych. Każdy sukces jest obarczony wcześniejsza porażką, szkoda że dotknęło to nas na igrzyskach.  Tak porażka jest doskonałym nawozem na przyszły sukces.

Opracował:
Jarosław Smajdor - trener kadry narciarstwa alpejskiego PZSN

 

 

Serwis korzysta z plików cookies w celu realizacji usług zgodnie z polityką prywatności. Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do cookies w Twojej przeglądarce lub konfiguracji usługi.